Quantcast
Channel: Rano Wszystko Smakuje Lepiej
Viewing all 936 articles
Browse latest View live

Belgijska czekolada mleczna z chipsami bananowymi BIO biozona.pl

$
0
0
Dawno nie miałam tak sympatycznej i spokojnej niedzieli ;) Prawie cały dzień w piżamie, oglądanie filmów przyrodniczych z rodzinką, a pod koniec trening? Tak lubię! Jutro jak już wspomniałam ostatni dzień ''leczenia'' i z gilami po kolana we wtorek idę do szkoły. Cieszę się przynajmniej, że powróciły plusowe temperatury! Nie zmarznę i może przeziębienie jeszcze szybciej ustanie ;)

A dla ''zielonych'' czytelników przypominam, że od dziś w Biedronce tofu! Oraz w Tesco od bodajże czwartku są tofu firmy ''Lunter'' - klasyczne za ok. 3 zł i smakowe coś powyżej. Ja jeszcze się nie zaopatrzyłam, ale chyba skuszę się na tą nowość z Tesco ;)

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Są tu jacyś wielbiciele bananów?! Ja kiedyś je uwielbiałam, wcinałam przynajmniej 1 dziennie, ale jakoś mi przeszło i kompletnie mnie do nich nie ciągnie. Jak już mam ochotę na banana to przeważnie robię chlebek bananowy, albo zjadam go jako ''jajko'' w plackach ;) Jednak jeśli są tu miłośnicy bananów to biozona.pl ma dla Was czekoladę belgijską z ekologicznymi bananami! Ciekawi? Zapraszam!


Skład:


Wygląd i smak: Zacznę od opakowania, które jak w poprzednim przypadku (klik!) jest cudowne i urocze. Tym razem mamy tutaj liska, który myśli, a raczej marzy o bananach ;) Znów niestety jest folia, która kompletnie psuje się przy otwieraniu, albo po prostu ja tego otwierać nie umiem...
Kartonik to zawsze fajna sprawa, ale mogliby popracować nad folią. Czekolada po otworzeniu troszkę mnie rozczarowała, bo tak jak w orzechowej była masa orzeszków, to tu dostałam marne 5-6 chipsów bananowych :( Jednak najważniejszy jest smak! A więc...?

Zapach jest tak obłędny, jak w przypadku Lindt'a. Lekko słodka i wyraźnie mleczna nuta powoduje, że ślinianki zaczynają wariować, a język wychodzi nam na wierzch - serio! Zapach to obłęd! Na szczęście nie czuć tu zapachu sztucznych i oleistych chipsów bananowych, bo mnie osobiście ich zapach drażni. 
Czekolada jest bardzo chrupka, ładnie się łamie, ale niestety nie każda kostka trafia na banana. 
Smak? Sama czekolada to obłęd! Mleczna ambrozja, kwintesencja delikatności i kremowości, ale banany? Dla mnie to totalna porażka! :( Niby chrupią, niby dają tego bananowego smaku, ale wszystko jest takie mdłe i mydlane (?), strasznie psują efekt tak dobrej czekolady nadając jej nieciekawej struktury. Gdybym miała ją do czegoś porównywać (samą mleczną czekoladę) to byłoby to coś pomiędzy wyrobami Lindt, a Milki. Ogólnie bardzo się zawiodłam na bananach, bo liczyłam na coś pysznego, ale jednak musiałam je wręcz wydłubać (i tu plus, że było ich mało!). Tej tabliczki nie chciałabym ponownie.


Podsumowując:
6/10
Czy kupie ponownie? - Nie

Cadbury Dairy Milk Puddles Smooth Hazelnut

$
0
0
Dzisiejszy dzień jest pełen stresu, bo mam sprawdzian z chemii! Uczyłam się cały poniedziałkowy dzień, a i tak nie czuję się pewna...i tak pewnie ktoś z klasy będzie sprytniejszy i znajdzie w internecie gotowe odpowiedzi, a potem bezczelnie spisze z telefonu na sprawdzianie...pewnie.

W każdy razie trzymajcie kciuki i za sprawdzian i za moje nerwy, bo chyba wykipię :D

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ostatnio na blogu było o wersji miętowej (klik), która swoim smakiem pasty do zębów otrzymała ode mnie tylko marne 2 punkty. Na ten wariant smakowy czaiłam się bardziej i w sumie tylko go chciałam (tamten dostałam ''przy okazji''), bo wizja czekolady z sosem orzechowym brzmiała intrygująco i kusząco! Jak zatem wypadła? Zapraszam ;)


Skład:


Wygląd: Grafika ta sama jak w przypadku miętowego odpowiednika tylko tu wypływający krem jest w barwie brązowej, oczywiście adekwatnej do smaku orzechowego. Nadal mi ta parasolka tu kompletnie nie pasuje, bo jakoś tak, no nie wiem, ale już się nie czepiam :D Wiem, że ''puddles'' to w j. ang. kałuże, ale chyba nie wpadłabym aby dodawać tą parasolkę na czekoladę :P
Tabliczka również waży 90 gramów i również jest specyficznie podzielona na części.


Smak: Zapach jest tak piekielnie słodki, że aż poziom cukru skoczył mi we krwi bez jedzenia tejże czekolady ;) Jak tak sobie porównywałam w zapachu Cadbury i Milkę, to Cadbury ma zdecydowanie słodszy zapach (smak z resztą też) co niestety jest na niekorzyść tej marki. Mleczna czekolada w smaku jest smaczna, identyczna jak zwykłe mleczne Cadbury i nie sprawiła mi jakiś szczególnych i specjalnych doznań smakowych, ot co zwykła, przesłodzona mleczna czekolada. Wydaje mi się, że nadzienia było więcej niż w wersji miętowej, albo przynajmniej było bardziej płynne. Ogólnie jego forma i konsystencja bardziej przypadła mi do gustu. Kolor kremu jest bardzo ciemny, wręcz czarny i pachnie jak Nutella. Zachęcona tym zapachem postanowiłam spróbować samego kremu i ... dobre to! Jeśli miałabym do czegoś to porównać, to myślę, że śmiało mogę podać jako przykład jakiś pudding czekoladowy. Lepka i gęsta konsystencja, orzechowo-czekoladowy smak - lubię to! W połączeniu z czekoladą tworzy się bardzo ulepkowe (prze)słodkie combo, ale na prawdę zjadliwe i to zjadliwe z przyjemnością. Fajny pomysł, ale nie jest to coś, co urwałoby mi 4 litery. Spróbować warto, ale żeby zamawiać przez internet za krocie? Nie....

Podsumowując:
8-/10
Cena - prezent
Czy kupie ponownie? - Tak (ale raczej postawię na Milkę :))

Mullermilk Kokos

$
0
0
Ciężki dzień, dużo pracy, dużo stresu (sprawdzian był beznadziejny...) i dużo nauki, ale przynajmniej jutro sobie odpocznę, bo mam lekcje do 12.35! :D Jak fajnie mieć tak skrócone zajęcia...bo nie ma to jak wychodzić ze szkoły kiedy jest jeszcze jasno ;) Niestety w okresie zimowym słońce widzę tylko zza szyb szkolnych pracowni co nie ukrywam jest lekko dobijające :/ No i dostałam informację, że zwolniło się miejsce na bio-chem w szkole, ale nie w tej co chciałam...cóż, chyba i tak się tam przepiszę, bo tutaj moje nadzieje już lekko bledną...

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mullermilk to mleko smakowe od znanego i lubianego niemieckiego producenta - Muller.
Ja osobiście uwielbiam ich produkty i mogę śmiało stwierdzić, że to jedna z lepszych marek dostępnych na naszym (ubogim) rynku. Co jak co, ale Niemcy to się na nabiale znają ;)
Dziś chciałam przedstawić Wam napój, od którego byłam kiedyś nieźle uzależniona (oczywiście nie od tego smaku, ale od wszystkich) i piłam go właściwie codziennie! Teraz wpijam raz na miesiąc (?) może dwa razy, bo to raczej taki deser niż jakiś zamiennik jogurtu (choć nie ukrywam, że zapchać to się nim nieźle można!). Zapraszam :)
PS. Zobaczcie jaka piękna zimowa edycja ♥!


Skład:


Wygląd: Akurat teraz na święta/zimę Mullermilki ozdobione są różnymi wzorkami i zimowymi motywami. Każdy smak ma swój inwidualny obrazek (tak, mam wszystkie :D), a na kokos przypadł płatek śniegu - urocze! 
Butla jest spora, bo aż 400 gramów. Osobiście ubolewam nad tym, że nie robią mniejszych wersji (np:. 200 gramów), bo nigdy nie jestem w stanie wypić całego na raz.

Po otworzeniu butelki widać cudownie mleczną, wręcz śnieżnobiałą ciecz, która jak to na mleko przystało, jest bardzo płynna. Wiele osób myli te mleczka z pitnymi jogurtami, a potem jest wielkie rozczarowanie. Nie to nie jest jogurt, to mleko!


Smak: Zapach jest cudowny i taki jakby wyciszający (?)...nie wiem jak to ubrać w słowa, ale ten aromat kokosa tak błogo wpływa na człowieka, że aż chce się pić! ;) Mleczko jest bardzo słodkie, ale jego aksamitna i lekko kremowa konsystencja wynagradza całą nadmierną słodycz i powoduje, że moje kubki smakowe świrują. Niestety nie uświadczymy tu wiórków kokosowych (a może nawet to i lepiej?), ale aromat jest dość silny. Nie jest to chemiczny i nachalny smak, a raczej delikatny i prawdziwy. To mleczko jest na prawdę pyszne, ale jak dla mnie ciut przesłodzone (z resztą jak każdy ich smak). Najlepiej oczywiście smakuje zimne i dobrze wstrząśnięte z lodówki! 

Bardzo polecam sięgnąć po te mleczka, bo to czysta przyjemność, którą wbrew pozorom można się na jakiś czas zamulić i pozbyć głodu. Często sięgam po nie w szkole, gdy nie mam czasu zjeść i muszę zrobić to szybko na przerwie (niestety przez mój refluks nie mogę jeść szybko, bo kończy się to wzdęciami, zgagą i czasami nawet tym najgorszym...). Niemniej jednak mimo słodyczy polecam, bo to na prawdę pyszna rzecz ;)


Podsumowując:
9/10
Cena - ok. 3 zł wszelkie większe markety
Czy kupię ponownie? - Tak!

Batonik Fit Fruitik limeta v jogurt

$
0
0
To był chyba najgorszy dzień w tym roku! Pobiłam rekord pecha i nieszczęścia prawdopodobnie do końca zimy. Najpierw wymyśliłam sobie ananasa, bo tato kupił mi tak cudownego, dojrzałego i pachnącego, że prosił się o obranie. Okey, pokroiłam sobie, zabrałam się do jedzenia i dostałam IDENTYCZNEGO uczulenia jak od kiwi! Spuchł mi język, zaczął piec, obłazić ze skórki i krwawić, a tu zaraz miałam wychodzić do szkoły...no fajnie. Poszłam, przeprosiłam panią, że się spóźniłam i przez dobre 3 godziny lekcyjne siedziałam z chusteczką i wycierałam sobie krew z języka, bo jej smak jest po prostu paskudny. Potem czekała mnie niezapowiedziana kartkówka z polskiego (dostałam 3, jest moc :D), a potem z niemieckiego! Masakra :/ Z niemieckiego znowu zaczynam złą passę, bo już mam dwie pały, których poprawić się nie da...a tak bardzo chciałam mieć 4 na koniec :'( Na sam koniec, gdy wracałam do domu, ochlapał mnie błotem samochód i wracałam cała brudna, łącznie z włosami i szkłami w okularach...i jeszcze ten baton, masakra.

Zapraszam do czytania ;)


Skład:


Wygląd: Nie pytajcie mnie czemu ja to dziadostwo kupiłam, bo nawet sama nie wiem. Opakowanie jest mega kiczowate, brzydkie i jeszcze te cytrusy? Nie...przecież ja nigdy bym czegoś takiego nie kupiła! Było to tak dawno, że już nie pamiętam, a za każdym razem kiedy wpadał mi w ręce, to skutecznie go odkładałam, bo cytrusy w słodyczach to zło. Wracając do opakowania...grafika jest bardzo słaba, mało zachęcająca. Właściwie to ja nie mam pojęcia, co ma jeż do limonek, batona czy ''bycia fit' jak nazwa wskazuje? A może jeż to po prostu ostrzeżenie, że baton jest tak paskudny, że aż kuje? W sumie...


Smak: Zacznę od zapachu, który od razu skojarzył mi się z tanimi kostkami do kibla. Tak sztucznego i chemicznego zapachu cytryny to dawno nie czułam. Polewa pachniała jak margaryna i nic więcej, a ''kwaskowy'' zapach jogurtu uleciał chyba na magazynie firmy. ''Jogurt'', który oblewa tego batona to mieszanka oleju (palmowego) z margaryną i bóg wie jeszcze czego. Tłusta, proszkowa i paskudna, przesiąknięta smakiem kostki do kibla. Środek wcale nie jest lepszy, bo tutaj smak chemicznej cytryny jeszcze bardziej się nasila - okropne! Na samą myśl o tym, że ja to w ogóle do buzi wzięłam, przyprawia mnie o mdłości. Dawno nie jadłam tak paskudnej rzeczy, a Wedel Tiramisu czyNestle Dulce De Leche to przy tym czymś rarytaski.

NIE polecam - unikać!


Podsumowując:
0/10
Cena - ok. 2 zł Decathlon
Czy kupię ponownie? - Nigdy przenigdy! 

Czekolada Galaxy Cookie Crumble

$
0
0
Czwartek okazał się bardziej łaskawym dniem, ale i tak dał mi niezły wycisk. Dużo roboty, dużo nauki i mało spania, a w weekend sobie nie odpocznę, nie ''odrobię'' snu, bo rodzice robią imprezę urodzinową mamy, a w poniedziałek czekają mnie 2 ważne testy...eh, byle do ferii.

Proszę o kciuki za matematykę! Musze dostać 2, muszę! :(

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Galaxy to bardzo, ale to bardzo popularna marka czekolad w UK. Produkują chyba wszystko pod tym szyldem, bo znaleźć można takie rzeczy jak czekolady do picia, mleczne shake, batoniki, ciastka...wszystko! Na czym polega ten wielki zachwyt Galaxy? Co sprawia, że Brytyjczycy za nią szaleją? Dziś wyjaśnię Wam to w tej recenzji! ;) Zapraszam.


Skład: Czy Wy też widzicie gdzie to cudo jest produkowane? ;) Polska! I jaki jest sens nie wprowadzenia tego na Polski rynek ja się pytam?! 


Wygląd: Opakowanie jest bardzo ładne, takie troszkę ''prezentowe'' i na pewno lepiej wygląda niż podarunek w postaci czekolady w zwykłej foli. Jest tu sreberko, ale jest na tyle mocne i dobrze wykonane, że nie rozwala się w trzy strony świata i pozostawia naszą czekoladę świeżą na długi czas.

Kostki czekolady są dość nietypowe, bo wyglądają jak falująca woda...fajny zabieg artystyczny ;) Ogólnie tabliczka ta prezentuje się pięknie z każdego aspektu i aż prosi się o zjedzenie! Dodatkowo moją chrapkę na nią podsycały kawałki kakaowych ciastek. Było ich na prawdę dużo i do w sporawych cząstkach ;)



Smak: Zapach czekolady jest po prostu obłędny! Wyraźna woń mlecznego aromatu, który toczy walkę z zapachem intensywnych kakaowych ciastek. Idealne zestawienie, wspaniała równowaga, a moje ślinianki po prostu szaleją! 

Czekolada ładnie się łamie, jest dosyć twarda, co mi się podoba, bo gdy czekolada nie ma w środku nadzienia to właśnie powinna być chrupka i lekko twarda. Jest tak idealnie gładka, że momentalnie rozpuszcza się w buzi i pozostawia po sobie cudowny smak mlecznej i porządnej czekolady...poezja! Po rozpuszczeniu pozostają jeszcze herbatniki, które są wręcz identyczne, jak te w Oreo (czyli coś co uwielbiam!). Gdy dodałam ją do porannej kaszy jaglanej to tak cudownie się roztopiła i stworzyła takie przyjemne ''czekoladowe błotko'' ;) Każda kosteczka jest po prostu przeładowana cząstkami ciastek, które jak widać na poniższym zdjęciu, są dosyć spore. Czekolada ideał? Chyba mogę tak stwierdzić! Jedynym jej minusem jest to, że robi się ją w Polsce, a niestety naszych sklepowych półek nie uświadczy...
Jednak jeśli będziecie mieli kiedykolwiek okazję ją dostać, nie zastanawiajcie się! Warto :)



Podsumowując:
10/10
Cena - prezent
Czy kupię ponownie? - Tak!

Wędlina wegetariańska z brokułami Veggie Day Lidl

$
0
0
Jak to mawiają - głupi ma szczęście i tak też było wczorajszego dnia ;) Miałam pisać matematykę, ale pani się rozchorowała i nie było jej cały dzień. Nie lubię ciągle czegoś odkładać, ale im dłużej nie muszę zaliczyć matematyki tym lepiej dla mnie i mojego spokoju ducha :D No i kolejna dobra wiadomość....semestr z fizyki poprawiony!!!! Tyle stresu, ale w końcu mam to za sobą. Teraz tylko utrzymać ocenki i będzie dobrze...oby.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ostatnio Lidl poszalał z wegetariańskimi i wegańskimi nowościami. Jagody goji, chia, wegetariańskie wędliny i parówki, pasztety sojowe...mnóstwo dobroci! Nie byłabym sobą gdybym nie skusiła się na coś z oferty promocyjnej i skończyło się na ogromnych zakupach. Dziś będzie o wędlinie sojowej, którą postanowiłam zakupić tylko i wyłącznie w jednym smaku. Dostępne były 3 - klasyczna, z papryką i właśnie ta. Czemu wzięłam tylko tą? Bo papryki nie lubię, a klasyczna wydała mi się po prostu nudna. Ponad do staram się ograniczać jajka, a niestety te wędliny są na bazie białka kurzego. Szkoda, ale może smak to wynagradza? Sprawdźmy!


Skład:


Wygląd: Nad opakowaniem nie będę się rozwodzić, bo jest to tradycyjne pudełko dla wędlin pakowanych czy też serów pakowanych. Grafika jest przyzwoita, śmiem nawet powiedzieć, że ciekawsza niż w Polsoja. W  środku znajdują się cieniutkie plasterki ''wędliny'', która na prawdę hojnie obdarowana jest cząstkami brokuła.  Brokuły to jedne z moich ukochanych warzyw więc nieźle się napaliłam na ten produkt...czy było warto? 


Smak: Po otwarciu mój nos dostał szoku, bo byłam przekonana, że wędlina mi się popsuła. Całość pachniała lekko podgniłym jajem i poważnie zastanawiałam się nad zjedzeniem tego cuda. Jednak wszystko posprawdzałam i okazało się, że zjeść mogę. Oczywiście najpierw spróbowałam solo i po prostu zamarłam. Nie pamiętam już smaku mięsa, ale to było tak dziwnie realistyczne w smaku, że bałam się sięgnąć po drugi gryz :D A jak oni na prawdę dali tam mięso?! Nie...jem dalej. Wędlina jest dziwna, ale dobra i nie mdła. Jej galaretkowata i śliska konsystencja trochę mnie odstraszała, ale dzięki temu wydawała się bardziej ''realna''. Brokuła w smaku nie wyczułam jakoś szczególnie, ale fajny jest sam fakt, że się tam znalazł. Plasterki ''wędliny'' mają wiele dziurek co nie wyglądało zbyt fajnie, ale to pewnie była wina białka. Na kanapce też fajnie smakowały, szczególnie z serem, ale i tak nie jest to poziom jak Polsoja. Fajna odmiana, ale mam nadzieję, że w końcu zrobią wersję wegańską! Mogłoby wejść do stałej oferty, może się komuś przyda, ale nie mnie, bo ja nie tęsknię za takimi rzeczami ;)


Podsumowując:
7-/10
Cena - ok. 6 zł Lidl
Czy kupię ponownie? - Raczej tak

Ciasteczka maślane Kubuś (Biedronka)

$
0
0
Wszystko idzie jak na razie zgodnie z moim planem weekendowym i dzięki temu stresu brak ;) Prezent dla mamy zrobiony, lekcje zrobione, pouczone na sprawdzian (z informatyki, serio?!) i śmiało mogę teraz wziąć się za pieczenie ciasta (będzie przepis!), robienie sałatki i lekkie ogarnianie nieporządku przed gośćmi. Mam nadzieję, że mama będzie zadowolona! ;) Bo nie ma to jak robić prezent o 4 rano, aby nikt nie widział co to jest :D

A tak na marginesie...już ostatni dzień stycznia?! Boże, jak ten czas leci...mam wrażenie, że dopiero zaczynał się nowy rok.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Już dawno, ale to bardzo dawno w Biedronce były przekąski na powrót do szkoły. Jogurty, warzywka, batoniki, ciasteczka...wszystko urocze i w wersji mini, czyli coś dla mnie ;) Nie ukrywam, że się obkupiłam, ale potem żałowałam niektórych wyborów. Oczywiście nie każdy zakup okazał się zły, bo z czekoladowych herbatników Kubuś (klik) czy z płatków cynamonowych misiów od Lubella (klik) byłam baaardzo zadowolona! :) Dlaczego? Sami się przekonajcie - zapraszam! :)


Skład:


Wygląd: Wizerunek Kubusia zawsze kojarzył mi się źle, bo te soki to moja zmora do tej pory. Marchew i malina? Marchew i jabłko? Ble...te soki były nie smaczne i nadal są.
Wracając...opakowanie ogólnie jest ładne, kolorowe, specjalnie skierowane do dzieci uroczymi rysunkami i na prawdę wykonane z pomysłem. W środku znajdziemy sporą ilość malutkich herbatników w różnych kształtach. Jest tam kotek, nietoperz, żaba czy...balon. Szybko im uległam, ale niestety się rozczarowałam...


Smak: Zapach już na początku zapowiadał najgorsze, bo nie była to przyjemna woń maślanych herbatników, a raczej starego oleju lub margaryny. Jestem bardzo wyczulona na ten zapach i strasznie mi przeszkadza więc spodziewałam się najgorszego. 

Ciastka są malutkie, co bardzo mi się podoba, mają też urocze kształty, ale to chyba koniec ich plusów. 
Zacznę od tego, że one wcale nie są chrupkie, a jedząc je miałam wrażenie, że ktoś ich po prostu nie dopiekł. Były tak nasączone tym paskudnym olejem palmowym, że aż zostawiały tłustą warstwę na palcach. W smaku przypominały zleżałe ciastka, które leżą od dobrych 5 lat w barku u babci. Serio, tak dziwnych herbatników to ja jeszcze nie jadłam. Smak? Olej, mąka (surowa wręcz) i jeszcze raz olej. Zero maślanego smaku, zero smaku mleka (bo często się zdarza, że herbatniki i mlekiem smakują) i zero przyjemności z jedzenia. Tak, jak wersja czekoladowa mi smakowała, to to jest po prostu totalną klapą. Nie polecam!


Podsumowując:
3 - /10
Cena - ok. 4-5 zł Biedronka
Czy kupię ponownie? - Nie

Bruschette Maretti Mushrooms & Cream - grzybowe grzanki

$
0
0
Mama z prezentu była bardzo zadowolona, z imprezki też, a ja sobie porządnie odpoczęłam ;) Dziś jednak musiałam już zjawić się w szkolnych murach i zmierzyć z szkolnymi trudnościami. Ten i następny tydzień to będą tygodnie ''śmierci''. Tylko dzisiejszy dzień będzie tym bez zaliczeń, bo tak to codziennie coś pisze...masakra! Boże daj mi siły....

Muszę znaleźć też osobę, która umie składać filmiki na YT. Z informatyki mam pracę domową, aby nagrać film i go zmontować, więc jeśli ktoś mógłby mi pomóc to byłabym bardzo wdzięczna!

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Już jakiś czas temu na blogu pojawiły się grzanki, które swoim paskudnym smakiem skutecznie zniechęciły mnie do jakichkolwiek słonych przekąsek. Jednak niestety w szafce zalegała ich druga wersja smakowa, a mianowicie grzyby ze śmietanką. Połączenie wydawało mi się bardziej obiecująceniż poprzednia wersja warzywna (klik), ale nadal miałam ogromne obawy...przecież tamte zdobyły 0 punktów! Więc jak wypadły te? Zapraszam :)


Skład:


Wygląd: Znowu mamy tu sytuację z pięknie wykonanym opakowaniem. Ma taką klasę i swój unikalny klimat. Muszę się niestety przyznać, że gdy kupowałam te chrupki to tylko patrzyłam na opakowanie :P Grafika jest na prawdę fajna, a krążki suszonych chlebków wydają się takie chrrrupiące ;)

W środku znajdziemy mini chlebki, suszone chlebki oczywiście, w bardzo jasnym kolorze i bez żadnych widocznych przypraw. Sa dosyć cienkie, ale na grubsze sztuki tez można trafić.


Smak: Zapach był o wiele lepszy niż w przypadku bruschett warzywnych. Przynajmniej nie walił tak sztucznymi aromatami, bo tamten to był po prostu szczyt obrzydliwości ;)
Grzaneczki są twarde, ponownie bardzo chrupiące i niestety przesolone. Ja rozumiem, że sól w słonych przekąskach jest potrzebna, ale to, to totalna przesada :( Jednak tutaj smak był bardziej łaskawszy, bo grzyby ze śmietaną czuć było i lekko przypominały mi je limitowane jesienne Lay's o tymże smaku. Nadal nie jest to mój klimat i niezbyt odpowiadają mi takie przekąski. Jeżeli już miałabym sięgnąć po coś słonego i chrupiącego to stawiałabym na chrupaki pomidorowe, cebuloweczy dyniowe ;)
Nie polecam!


Podsumowując:
4/10
Cena - ok. 3 zł
Czy kupię ponownie? - Nie


Ciasteczka jabłkowe bez dodatku cukru biozona.pl

$
0
0
Ciężki dzień i znowu zwolnienie w połowie lekcji...
Złapał mnie dziś w szkole tak piekielnie silny refluks, ze na lekcji z bólu prawie płakałam. Ledwo doczołgałam się do łazienki po lekcjach (dokładnie wytrzymałam 3) i z płaczem dzwoniłam aby mam mnie zwolniła. Całe szczęście moja Pani już wie, że mam takie problemy i szybko pomogła ze zwolnieniem w dzienniku i byłam już wolna. W domu od razu termofor, leki...długo się męczyłam, ale ból w końcu ustał. Nie powiem jak się odwodniłam, bo co chwila byłam w łazience. Ciśnienie mi spadło, zrobiłam się blada...nieźle nastraszyłam rodziców :P Ale teraz już lepiej, o wiele lepiej i jestem gotowa na kolejne dni szkolne! Przecież jeszcze tylko 1,5 tygodnia do ferii ♥

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Od firmy Biozona.pl dostałam wiele ciekawych rzeczy do testowania, w tym ciastka! Na blogu pojawiły się już takie z truskawkową ''galaretką'', które spowodowały, że cofnęłam się do smaków dzieciństwa (klik). Dziś natomiast przyszedł czas na wersję jabłkową! Czy tak samo skradnie moje serce? ;) Zapraszam!


Skład:


Wygląd: Te ciastka mają po prostu świetne opakowania! Wygodnie, poręczne, nie z rozwalającą się nie wszelkie strony folią, a jedynie z praktycznym rozwiązaniem pojedynczo pakowanych ciasteczek. Idealna forma aby zabrać do torebki na szybką przekąskę, wsadzić do lunch box'a do szkoły/pracy czy po prostu otworzyć w domu, zjeść jedno ciastko i nie martwić się, że reszta wywietrzeje i straci smak. Kartonik jest w ślicznych odcieniach zieleni, co oczywiście wskazuje na ich smak - jabłko! Ostatnio na jabłka mam straszną fazę i miałam ogromne oczekiwania co do tych ślicznych ciasteczek.
Czy nie za bardzo się przeliczyłam? 

W środku ciasteczka są pakowane oddzielnie, a w jednej małej paczuszce znajdziemy jedno ciasteczko przypominające połówkę Fig Bara. 



Smak: Zapach jest piękny i od razu na myśl przysuwa szarlotkę! Lekki aromat prażonych jabłek pełnoziarniste ciasto...czyż to nie brzmi wspaniale?! No brzmi wspaniale, ale nie do końca tak smakuje...
Zacznę od ciasta, które jest piekielnie twarde i suche. Nie lubię suchych ciastek, a w szczególności suchych ciastek z nadzieniem. Te przypominają mi trochę spalone biszkopty i niestety też tak lekko smakują. Nadzienie jednak jest wspaniałe, mocno owocowe i idealnie wyważone w słodyczy. Można powiedzieć, że to ono ratuje tu całą sytuację, bo bez niego byłoby bardzo źle i nota poszłaby w dół o co najmniej 4 punkty. Dżemik w środku nadaje troszkę lepkości i wilgotności ciastku, co nie powoduje, że ciastka je się ''za karę''. Ogólnie fajne, ale moim zdaniem to totalne przeciętniaki ze słabym ciastem. Nie skusiłabym się na nie ponownie i jednak zostanę przy wersji truskawkowej.


Podsumowując:
5/10
Czy kupię ponownie? - Nie

Współpraca ze Stefanki!

$
0
0
Ostatnio do moich drzwi kurier zapukał aż  3 razy i za każdym razem oczy miałam większe niż pięć złoty ;)
Jednym z tych powodów była paczka od firmy Stefanki.pl, która specjalizuje się w produkcji chipsów chlebowych przeznaczonych do piwa, zup, sałatek albo samodzielnego chrupania. Ich oferta jest na prawdę bogata, a pomysły na smaki sprawiają, że szczęka opada. Myślę, że Stefanki zadowolą bardziej męskich odbiorców, ale każda płeć (niezależnie od wieku) na pewno skusi się na jakiś smak ;) Już na wstępie zaznaczę, że jest tu pełno mięsnych smaków, ale nie mają one NIC wspólnego z mięsem czy jakimiś substancjami odzwierzęcymi. Są tu po prostu przyprawy (sama stosuję przyprawę do kurczaka czy grilla, bo są to TYLKO NAZWY)...więc oszczędźcie sobie hejtu :)
Ciekawi?


Zacznę od Stefanek Chipsów Chlebowych, które są mini kromeczkami chleba idealne na przekąskę ''tak po prostu'' ;) Małe, poręczne i lekkie...czego chcieć więcej? Występują w smakach takich jak:
Waćpan Barbecue, Majestatyczne Salami, Ser z Czosnkiem, Śmietana ze szczypiorkiem, Cebula ze Śmietaną, Wielebny Czosnek, Śmietana z Pieprzem i Papryczka Japanelo


Teraz czas przyszedł na Stefanki Grzanki, czyli nic innego jak podłużne grzanki w wersji mini! Te zaś idealnie nadają się do sałatek, albo zup. Poręczne i wygodne do maczania w zupie oraz idealnego rozmiaru, aby wrzucić do sałatki! A tutaj jakie smaki?
Szalona Papryczka, Grillowany Byczek, Diabelski Czosnek, Waaaasaaaabi, Dziki Bekon, Pochrzanione Mięso


No i Stefanki Sucharki! Moim zdaniem idealnie sprawdzą się do piwa lub innych koktajli przy miłym gronie znajomych ;) Fajny kształt paluszków od razu skojarzył mi się z przekąskami do takich trunków :D A tutaj jakie smaki?
Wesoły Ogóreczek, Dziki Bekon, Diabelski Czosnek, Pochrzanione Mięso, Pieczony Kurczak, Szybki Łosoś, Saalamii, Dziurawy Ser, Słonina z Musztardą, Szaszłyk po Kaukasku


Zaznaczam, że nie dostałam wszystkich smaków, a tylko niektóre.
Nie ukrywam, że większość smaków mnie przeraża, ale do odważnych świat należy! ;) Jestem strasznie ciekawa jak będą one wyglądać w środku więc recenzje pierwszych egzemplarzy już niebawem. Oczywiście w to testowanie wciągam całą moją domową familię, a w szczególności tatę, który bardzo zainteresował się ofertą ''mięsnych'' smaków :D 


Was kochani zostawiam z tym postem, mam nadzieję, że narobiłam smaka ;)
Wejdźcie sobie na stronę firmy, aby jeszcze lepiej zapoznać się z ofertą! 


Granola daktylowo-orzechowa z orzechami włoskimi w czekoladzie

$
0
0
Ból brzucha niestety nie ustąpił, a ja byłam wczoraj na kolejnej porcji leków :P Całe szczęście dziś już jest o wiele lepiej, a przynajmniej tak mi się wydaje. Lecę do szkoły na 4 lekcje (taaak, jak fajnie jest nie mieć 2x matmy i polskiego!) i kartkówkę z biologii, mam nadzieję, że będzie to dobry dzień :)

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Na blogu dawno nie było żadnego przepisu, a że folder z zdjęciami dań do opublikowania trochę się zapełnił, to postanowiłam przygotować dla Was post z ta przecudowną granolą! Daktyle i orzechy? Połączenie bezbłędne! A jeśli nie jesteście do końca do niego przekonani...to zróbcie tą granolę, a przekonacie się dlaczego tak uważam ;) Zapraszam!


Składniki:
♥1,5 szklanki płatków owsianych
♥10 daktyli
♥3 garście pestek słonecznika
♥3 czubate łyżki masła orzechowego

Pięć sztuk daktyli zalewamy gorącą wodą i pozostawiamy do namoczenia przez jakieś 30 min. Gdy daktyle zmiękną odsączamy dokładnie od nich wodę i staramy się zmiażdżyć je palcami na papkę.
Gdy uda nam się to zrobić wrzucamy je do garnuszka, tam dodajemy też 3 łyżki masła orzechowego i na lekkim ogniu mieszamy aż wszystko się rozpuści i połączy.

Do miski wsypujemy płatki owsiane wymieszane z pestkami słonecznika. Zalewamy je naszą daktylowo-orzechową pastą i dokładnie mieszamy. 
Blaszkę wykładamy papierem do pieczenia, a na nim wysypujemy naszą granolę i rozkładamy ją równo po całej blaszce. Pieczemy w 150 stopniach (termoobieg) przez jakie 15-20 min. Gdy granola się upiecze pozostawiamy ją w chłodnym miejscu aby wystygła całkowicie.
Jeśli granola będzie już zimna, dodajemy do niej nasze bakalie (miechunkę, ananasa, truskawki, pozostałe daktyle, papaję, pistacje. chipsy bananowe, żurawinę) oraz słodki dodatek (choć bardziej wytrawny ;)) orzechy włoskie w deserowej czekoladzie! 

Smacznego ;)


Baton Wawel Peanut Butter Mocno Orzechowy

$
0
0
Biologia napisana na 100%, a przynajmniej tak myślę ;) Opłacało się siedzieć po nocach i kuć, bo nie ma to jak być jedyną osobą w klasie, która nie korzystała ze ściąg :) Niby takie nic, ale poprawia mi humor, bo dla mnie to całe ściąganie i upychanie sobie tych malutkich karteczek po stanikach (serio, serio) jest po prostu żałosne i na studiach nie przejdzie...a przynajmniej tak mi się wydaje.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Na blogu pojawiła się już czekolada od firmy Wawel w wersji Peanut Butter, która niestety jest wersją limitowaną i obecnie dostać ją graniczy z trudem. Czekolada ta należy do rzeczy, które albo się lubi, albo nie znosi. Ja jestem osobą, której ona baaardzo smakuje, a szczególnie wyjęta prosto z lodówki! W tedy nie jest taka tłusta...ale do rzeczy. Dziś o batoniku, w mlecznej czekoladzie i z większą ilością nadzienia w kosteczkach. Jak wypadnie? Czy też skradnie moje serce? Zapraszam! :)


Skład:


Wygląd: Nie wiem dlaczego, ale nigdy mnie nie kusiły wyroby firmy Wawel. Ich szata graficzna jest taka...taka tania. Nie wiem, ale zawsze kojarzyły mi się z takim ''gorszym sortem'' i jako dzieciak wolałam już Wedla niż to. Nawet w środku kostki wyglądają ''tanio'' i nie zachęcają do zjedzenia.
Jednak wszystko idzie z duchem czasu i nawet tradycyjna firma Wawel postawiła na nowe opakowania. I tabliczki i batoniki, nawet cukierki! Wszystko (no prawie) zmieniło się na nowsze.

Tutaj mamy dość sporego batona (osobiście nie jestem w stanie zjeść całego) w brązowo-pomarańczowym opakowaniu, czekoladką z przepysznie wyglądającym wnętrzem i prażone orzeszki. Łatwy przekaz, pysznie zaprezentowane...chcę jeść :D


Smak: Zapach nijak ma się to kultowych Reese's, a nawet nie jest takie jak w Oreo Peanut Butter czy Snikersie Peanut Butter. Tutaj kompletnie nie czuć orzeszków, nie czuć też zapachu słodzonego masła orzechowego...po prostu, mocno słodki/mleczny zapach i nuta jakiegoś orzechowego ''czegoś'...nie tego chciałam.

Postanowiłam jak najszybciej przełamać batona, bo przecież zdjęcie na opakowaniu tak wiele obiecywało i...kolejna klapa. Nie ma tutaj tego pięknego podziału na warstwę chrupiących  orzeszków i kremowego masła, a jest po prostu zbita pomarańczowa ulepa. No cóż...spróbujmy.

Czekolada jest bardzo słaba i już nawet wolę tą proszkową Reese's niż tą, która jest tutaj. Trąci mi trochę margaryną i właściwie nie tylko mi, bo domownicy podzielili moje zdanie. Nadzienie jest bardzo dziwne, bo nijak ma się do masła orzechowego. Po pierwsze jest słodkie (za słodkie!), po drugie nie ma cudownie chrupiących orzeszków, które obiecuje producent i po trzecie, nie smakuje jak fistaszki! Nie wiem do czego ten smak porównać, ale na pewno nie jest do masło orzechowe...jest takie nijakie, słodkie i płaskie. Nie polecam, bo ten batonik to wielki zawód.
Nie wiem kiedy się doczekamy na DOBRE słodycze z masłem orzechowym w Polsce...


Podsumowując:
6-/10
Cena - ok. 2 zł Tesco, PiP, Alma, Żabka
Czy kupię ponownie? - Być może jak poprawią recepturę

Współpraca z Polsoja po raz 3!

$
0
0
Witajcie i siadajcie, bo dziś przedstawiam Wam kolejną paczuszkę, która zawitała do mnie niedawno!
Polsoja współpracowała ze mną już 3 razy i za każdym naszym spotkaniem było pysznie, prosto, wegańsko i jeszcze raz pysznie :) Jeśli jesteście ciekawi poprzednich współprac, to zapraszam tutaj na pierwsząi tutaj na drugą.

Dla przypomnienia, firma Polsoja jest już na rynku od 1993 roku. Jest to firma Polska, która produkuje kiełbaski, parówki sojowe, różne wegańskie pasty, tofu (wędzone górą!) i jak widać, nowości w postaci tych gotowych dań. Wielu wegan czekało na ten właśnie moment, kiedy to Posloja wprowadzi do swojej oferty gotowe do podgrzania cudeńka. Czy warto było tyle czekać? Nie wiem! Ale niedługo to sprawdzę, a wszystko opisze na blogu - cierpliwości, mam nadzieję, że narobiłam smaka :)





A Was zapraszam na stronkę na FB Polsoji, można się wiele dowiedzieć! :)


Fig Bar Lemon Nature's Bakery

$
0
0
Cudownie spędzony piątek z rodzinką w domu ;) Nie ma to jak weekend zaczynać od piątku! I nie mieści mi się też w głowie, że jeszcze tylko tydzień szkoły (swoją drogą tydzień śmierci, bo codziennie zaliczenia!) i zaczynam ferie :) To nic, że muszę przez ferie przeczytać Magketa, to nic, że muszę zrobić 30 zadań na matematykę i to nic, że muszę wykuć się na pamięć Bogurodzicy...ja chcę wyluzować i odpocząć! ;)

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Cytrusy to zło i jedyne owoce cytrusowe jakie jestem w stanie zjeść to mandarynki i pomarańcze. Nie dla mnie limonka, cytryna, pomelo, a grejpfrut...grejpfrut to owoc, który przysparza mnie o mdłości, a fuj! ;) Wracając...do tego Fig Bara podchodziłam jak pies do jeża, bo po prostu wiedziałam, że będzie najgorszy z wszystkich dostępnych na rynku. Jak wypadł? Może był dla mnie łaskawy? Zapraszam!

Poprzednie recenzowane smaki:
Truskawka
Brzoskwinia-Morela
Granat Gluten Free
Figowy (dostępny w Polsce)
Malinowy Gluten Free
Malinowy (dostępny w Polsce)
Jagodowy (dostępny w Polsce)


Skład:


Wygląd: Jeśli cytryna to i kolor żółty i tak w przemyśle spożywczym chyba zostanie ;) Nie spotkałam się jeszcze ze słodkością o smaku cytrynowym, która nie miałaby opakowania takiego koloru. Jak fig bar wygląda pisałam w poprzednich postach, tu się nic nie zmieniło, jedynie barwa papierka.



Smak: Zapach jest lekko cytrusowy, troszkę przypominający dżem pomarańczowy, którego całym swoim sercem nie znoszę. Od razu zapaliła mi się ''czerwona lampka'', że nie będzie mi smakował i lepiej się nie wgryzać w ów ciastko, ale...czego nie robi się dla czytelników? :D Ciastko oczywiście pyszne, uwielbiam tą klejącą i zapychającą konsystencję. Jest idealnie wypieczone, posiada swój charakterystyczny zbożowy smak - jednym słowem bomba! Ale jak nadzienie? No cóż...nie będę kłamać, że mnie oczarowało, bo wcale tak nie było. Smak cytryn/cytrusów niestety wyczułam i trochę podchodził mi on pod takie cytrynowe landrynki, które namiętnie kupowała moja babcia dziadkowi. Smak jest bardzo ''świeży'' i chyba najmniej słodki ze wszystkich batoników. Niemniej jednak mi nawet smakowało, bo przynajmniej przypomniałam sobie smak landrynek z dzieciństwa ;) Ogólnie smaczne, ale dla osoby lubiącej cytrusy, a nie dla mnie. 


Podsumowując:
7/10
Cena - 3-4 zł (u nas tylko 3 smaki)
Czy kupię ponownie? - Nie

Mieszanka prażonych ziaren soi, suszonej żurawiny i kawałków jabłka oraz soji w ciemnej czekoladzie BIO biozona.pl

$
0
0
Lubicie oglądać seriale? Bo ja muszę się Wam przyznać, że nie oglądałam NIGDY żadnego, ale od dobrego roku jestem totalnie zakochana w ''Sherlock Holmes''♥ Ten serial jest tak genialny, tak cudownie pokręcony i skomplikowany, że przymusza wręcz oglądającego do analizy i łączenia faktów...takie filmy lubię :D No i aktorzy...gra boska ;) Na prawdę polecam zerknąć, bo całą sobotę (no może przesadzam, ale prawie) przeleżałam i oglądałam wszystkie serie i odcinki od nowa ;)

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nawiązując do wstępu...do filmu/serialu większość ludzi lubi coś sobie pochrupać. Jedni stawiają na chipsy, inni na prażynki, jeszcze inni na popcorn, a i znajdą się też tacy, co lubią orzeszki. Ja mam dziś dla Was recenzję takiego właśnie ''chrupacza'', który idealnie nadaje się na seans (i nie tylko!), a i nie zrobi takich szkód w organizmie, jak wymienione wcześniej przekąski. Ciekawi? Zapraszam :)

Jeśli jesteście ciekawi, to polecam zerknąć na recenzję podobnej przekąski z tej serii, ale bardziej na wytrawnie - klik!


Skład:


Wygląd i smak: Saszetka poręczna, idealna aby ją gdzieś zabrać i nie tracić wiele miejsca w torbie ;) 
Grafika jest bardzo prosta, ale ładna i przyciągająca. Lubię takie ''czyste'' opakowania. Niby coś jest nadrukowane, ale nie ma tego w nadmiarze (np:. jak w Ritter Sport). Na opakowaniu widnieje napis, że znajdziemy tu 34% białka. Produkt dla ''sportowców'', ale dla tego smaku każdy może się skusić :D

No właśnie smak...powiem jedno, BOOOSKI! Kocham soję, a orzeszki z niej jeszcze bardziej. Jakby dodać do tego deserową czekoladę...ludzie, czy Wy wyobrażacie sobie ten cudowny smak?! Lekko orzechowe, mocno kakaowe i cudownie chrupiące! Nie dość, że soja jest sama w sobie perfekcyjna to urozmaicenie jej o czekoladę jest strzałem w 10! Znajdziemy tu nie tylko soję i ów strączka w czekoladzie, ale i też suszoną żurawinę wraz z suszonym jabłkiem. Jak widać, jest to coś bardziej ''na słodko'', ale i przed telewizor się nada ;) Próbowałam tej mieszanki już w owsiance - poezja! Teraz mam na nią inny plan, ale to wszystko w swoim czasie ;) Na pewno przepis będzie na blogu!
Wam radzę nie zwlekać i czym prędzej zamawiać! Dla tego smaku warto, a i cena jest na prawdę niska - polecam.


Podsumowując:
10/10!
Czy kupię ponownie? - Tak


Współpraca z bakeo.pl!

$
0
0
Kolejną paczką, już przedostatnią, jaką w tym miesiącu kurier mi dostarczył to paczka od firmy bakeo.pl! Nie znacie tej firmy? To duży błąd! Bo jeśli cenicie sobie dobre jedzenie, a przede wszystkim ZDROWE przekąski, to tam znajdziecie swoisty raj! Osobiście po wejściu na stronę dostałam oczopląsu i nie mogłam wyjść z zachwytu, że jest tyle zdrowych i pysznych alternatyw na ''coś'' słodkiego ;)

Co to właściwie jest to całe bakeo? Jak funkcjonuje? Już mówię! Jest to firma, która zajmuje się komponowaniem zdrowych przekąsek, które w jednym pudełeczku pakowane są po 4 rodzaje. Taki pakiet przekąsek można zamawiać co jakiś czas (sami ustalamy termin) lub wybrać opcję cotygodniowego dostarczania paczki pod nasz dom! Czyż to nie brzmi cudnie? Co tydzień może przychodzić do nas paczuszka, a my płacimy za to na prawdę nie wygórowaną cenę. Warto? Warto!

A co mówi producent od siebie?
''Cenimy sobie zarówno dobry smak, jak i możliwości wyboru, dlatego zapraszamy Cię do naszego świata bakeo i zachęcamy, żebyś ocenił wszystkie spośród ponad 50 proponowanych przez nas smakołyków. Określając precyzyjnie swoje preferencje smakowe pozwolisz, żebyśmy przygotowywali dla Ciebie najlepsze paczki z Twoimi ulubionymi smakami.
Wyobraź sobie 50 różnych pyszności, które tylko czekają, żebyś się na nie skusił, żebyś wybierał, próbował, smakował i znowu wybierał, próbował, smakował i znowu wybierał, próbował...''

Świetne w tym wszystkim jest to, że możemy też wybrać opcję losową, czyli co tydzień mamy niespodziankę! Oczywiście dla tych bardziej wymagających można podać DOKŁADNE preferencje, ale czasami fajnie zabawić się w taką ''Kinder Niespodziankę'' ;)

A co ja znalazłam w swojej paczce?



Bananowa Winnica, czyli nic innego jak suszone banany i suszone ciemne winogrona! Coś idealnego dla osoby, która winogrona pochłania tonami - cała ja ;)


Deko Czeko, coś dla łasuchów! Migdały? Orzechy laskowe w czekoladzie? Suszone wiśnie? Takie combo to ja lubię!


Strefa Mocy, dla prawdziwych chrupaczy! Kawałki batoników ziarnistych z dużymi kawałkami migdałów, słonecznikiem, sezamem i pistacjami! ♥


Warszawska Śliwka, to nic innego jak baton warszawski o smaku korzennej śliwki! Idealne na zimnicę za oknem :)

Nie wiem jak Wy, ale ja już nie mogę się doczekać testowania ;) 


Jeśli jesteście zainteresowani to serdecznie zapraszam na ich stronę:

Ponad to jeśli złożycie zamówienie i wpiszecie ten kod promocyjny:
JIG1TS2

A o co chodzi z tym kodem? Już wyjaśniam!
''Po rejestracji na bakeo.pl otrzymasz swój unikatowy kod promocyjny. Polecamy rozpowszechnić go jak największej liczbie znajomych. Po pierwsze dlatego, że przy skorzystaniu z Twojego kodu (czyli po zalogowaniu się i zrealizowaniu płatności za pierwszą z subskrybowanych paczek) każdy z Twoich znajomych otrzyma na swoje konto 10 punktów bakeo. Po drugie dlatego, że za każdym razem, jeśli tylko jakiś Twój znajomy skorzysta z Twojego kodu (czyli zaloguje się na bakeo.pl i zrealizuje płatność za pierwszą z subskrybowanych paczek) na Twoim koncie pojawi się 10 punktów bakeo.
Tym sposobem w niedługim czasie zgromadzisz na swoim koncie 100 punktów bakeo, a to oznacza, że czas na nagrodę – możesz wymienić zebrane punkty na Darmową Paczkę ze smakiem :)''



Baton Cadbury Double Decker

$
0
0
Niedziela upłynęła bardzo przyjemnie, wyjątkowo leniwie i w sumie wszystko byłoby fajnie gdyby nie to, że nic nie umiem na jutro! :( Mam totalne wyrzuty sumienia, bo olałam sprawę i nawet nie ruszyłam książek. Co prawda wszystko zrobiłam, zaczęłam kombinować też z strojem na wtorek (ostatki/ bal karnawałowy w szkole), ruszyłam też projekt z WOS'u, ale poza tym nic efektywnego! Uch, może przynajmniej trening i upieczenia ciasta liczy się do efektywnych rzeczy? :D No nic, noc jeszcze długa i może coś uda mi się wykombinować...

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nie lubię słodyczy, które smakują cukrem, więc nie dla mnie wszystkie pudrowe cukierki (choć to przysmak z dzieciństwa), wata cukrowa, pudrowe lizaki, galaretki w cukrze, nugat (taki biały), bezy...no po prostu nie jestem w stanie ich teraz przełknąć. Jeśli takim ''cukrowym'' produktem okazuje się czekolada/baton/ciastka to jest jeszcze gorzej, bo te produkty cukrem smakować nie powinny, ale niestety często można się naciąć. Ja nacięłam się już nie raz i dziś przykład jednego z takich produktów ;)
Zapraszam!


Skład:


Wygląd: Od razu przepraszam za stan batonów, ale leciały do mnie samolotem i się trochę zmiażdżyły, stopiły i zdeformowały ;) 

Opakowanie jest strasznie rażące w oczy i daje o sobie znać. Ten pomarańczowy tak bije po oczach, że po prostu nie było opcji abym ich nie zauważyła w gąszczu produktów od Cadbury. 
Tak w ogóle to zauważyłam, że w Anglii wszelkie batoniki pakują w opakowania zbiorcze i na prawdę ciężko dostać pojedyncze sztuki...dziwne :P

Wracając, fajnie wygląda, rzuca się w oczy i przyciąga ciepłym zestawem barw.
Po otworzeniu też wyglądał (mimo masakry) przyzwoicie. Czekolada, nugat i chrupki ryżowe, ot co. Nie pozostało nic innego jak spróbować.



Smak: Zapach jest okropnie słodki i mulący. Od razu na myśl przychodzi mi traumatyczne przeżycie z czekoladą Nestle Dulce De Leche, ale po dłuższym niuchaniu jednak spokój powraca, bo pojawia się nutka orzechowego (?) aromatu. W sumie to nawet nie czytałam co jest w tym batonie, jak go zamawiałam, ale nie wiedziałam, że będzie aż tak słodko ;) Zacznę od polewy - klasyczne Cadbury, mocno mleczne, słodkie i z prawie zerowym kakao w smaku. Baton w środku podzielony jest na 2 warstwy, nugat i czekoladowy krem (?) z ryżowymi chrupkami. Brzmi fajnie? No fajnie, ale smakuje już niekoniecznie dobrze.
Nugatu nie lubię i liczyłam, że tutaj będzie go taka ilość, jak w Snickersie, niestety...jest go od groma! To on wypełnia batona w połowie i to on ''muli'' go na maksa. Jest ekstra ciągliwy, lekko piankowy i dziwny. Niby to nugat, ale w ogóle nie podobny do tego, którego znam. Bardzo pasuje mi tutaj wersja nugatowego wnętrza z Marsa, ale to też nie jest ten sam smak. W każdym razie jest słaby, bardzo słodki i po prostu nie dobry. Na koniec pozostaje kwestia czekoladowej masy z zatopionymi kuleczkami ryżowymi. Ta warstwa ratuje całą sytuację, bo jest na prawdę fajna. Mimo, że słodka, to dobrze wyważona, a chrupki strzelające, chrupiące i przede wszystkim nie ''zdechłe'' (nie ma nic gorszego niż rozciapane chrupki!). Razem, jedzone nugat+masa z chrupkami+polewa czekoladowa to istna bomba cukrowa, której już nigdy więcej jeść nie chcę :P Zjadłam jednego, a reszta powędrowała do siostry - nie polecam!


Podsumowując:
5/10
Cena - prezent
Czy kupię ponownie? - Oj nie, nie...

Leibniz Rożki z kremem o smaku truskawkowym

$
0
0
Wybaczcie, że nie pojawiłam się wczoraj, ale miałam lekkiego dołka i pisanie recenzji na blogu, właściwie pisanie czegokolwiek, było ostatnią rzeczą, którą chciałam robić ;) No, ale cóż...każdy ma takie dni i po prostu w tedy lepiej pobyć sam na sam ze swoimi myślami.

Wczoraj w szkole miałam ostatki, nie ukrywam, że pomysły niektórych mnie rozwaliły :D Chłopcy poprzebierani za wróżki, 101 dalmatyńczyków, Bob budowniczy z betoniarką (serio, taką plastikową), pełno księżniczek, myszek Miki/Mimi, Czerwonych Kapturków, żyrafa i nawet minionek! ;) Nie ukrywam, że ze swojego przebrania też byłam zadowolona ;)

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Już dawno na rynku pojawiły się ciasteczka w kształcie rożków lodowych od niemieckiej i bardzo dobrej firmy Leibniz. Firma ta specjalizuje się w produkowaniu herbatników wszelkiej maści, a po wejściu na ich niemiecką stronę można dostać oczopląsu, a zazdrość i pragnienie posiadania zżera człowieka od środka. Jednak jak widać, na Polski rynek też postanowili coś wprowadzić. Rożki są dostępne w 2 wariantach smakowych - orzechowo-czekoladowe i truskawkowe. Ja osobiście wybrałam truskawkowe. Jak wypadły? Zapraszam!


Skład:


Wygląd: Opakowanie zdecydowanie skierowane jest do najmłodszych konsumentów, którzy łapią się na wszystko co kolorowe i ma zwierzątka. Ja już do takich konsumentów się nie zaliczam, ale niestety też nacinam się na takie urocze produkty ;) Ciastka bardzo zaciekawiły mnie swoją formą, bo nie ukrywam, że jest oryginalna i jeszcze nie spotkałam się z podobnym ''tworem''. Smak kremu w sumie też mnie zainteresował, bo przeważnie połączenie truskawek w ciastkach wychodzi na dobre. 

W środku ilość ciastek troszkę rozczarowuje, bo jest ich jak na lekarstwo. Rozumiem, że to produkt dla dzieci i dla nich robi się wszystko mniejsze, ale bez przesady...
Herbatniki wyglądają identycznie jak na opakowaniu, do niczego nie można się przyczepić. Śliczne, urocze...a jak smakują?


Smak: Zapach jest obłędnie truskawkowo-śmietankowy, niczym lody o tymże smaku! Byłam bardzo pozytywnie zaskoczona, bo mimo, że była to woń bardzo słodka, to wywołała uśmiech na mojej twarzy ;) Jak widać, krem nie znajduje się na całym ciastku, w sumie nie jest go tu dużo, ale to może i lepiej, bo jest bardzo intensywny. Wyraźnie czuć tu śmietankę, która po połączeniu z truskawkami daje efekt lodowego smaku i nie ukrywam, że zabieg ten nieźle mnie zaskoczył. Oryginalnie to się łączyło z chrupiącym ciastkiem, który jest dobrze wypieczony i niezbyt słodki, co fajnie równoważyło aromaty i poziom cukru. Nie są to jakieś ''ekstra, wow'' herbatniki, ale dla zaspokojenia ciekawości warto na nie spojrzeć gdy będą na promocji (często są w Tesco za 2 zł), ale ponownie nie dałabym za nie tych 4-5 zł, bo po prostu nie warto.


Podsumowując:
7-/10
Cena - ok. 5 zł Tesco
Czy kupię ponownie? - Tylko na promocji

Mullermilk pistacja-kokos

$
0
0
Coś czuję, że ten tydzień będzie spod znaku pecha i nieszczęść. Wczoraj totalnie zaspałam, wstałam o 7.40 i ledwo co zdążyłam na lekcje. Nie dość, że spóźniłam się 15 minut, to jeszcze na pierwszej lekcji był sprawdzian, o którym kompletnie zapomniałam! Kompletna wyliczanka, strzelanie odpowiedzi...załamać się idzie :/ W drodze powrotnej zmokłam aż do skarpetek, bo jakiś dureń za kółkiem wjechał w kałużę i ochlapał mnie dokładnie, totalne upokorzenie!

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
To, że jestem uzależniona od tych smakowych mleczek, to pisać nie muszę ;) Kocham je i z niecierpliwością czekam na każdy nowy limitowany smak czy jakąś promocję. Obecnie Muller ma edycję zimową i po prostu musiałam nabyć nowe buteleczki! ;)  Zielony, mleczny tworek od Mullera...czy to może być złe? Zapraszam!


Skład:


Wygląd i smak: Duża butelka, która mieści w sobie 400 gramów napoju. Jak wspomniałam na wstępie, jest teraz edycja świąteczna, a na ten smak przypadł słodki bałwanek ;) Po otworzeniu butelki można się nieźle przerazić, bo kolor mleka jest tak zielony, tak sztuczny, że człowiek boi się wypić! A nuż stanie się taki zielony na twarzy? :P Konsystencja jest rzadka i bardzo płynna, bo przypominam, że to mleko, a nie jogurt.

Zapach jest boski i niestety NIE pistacjowy czy kokosowy, a marcepanowy. Czuć tu wyraźnie nutę marcepanu, a o wspomnianych orzechach można zapomnieć. W smaku jest to samo, nadal utrzymuje się ten specyficzny smak, który mnie osobiście oczarował. Uwielbiam wszystko co marcepanowe więc...dajcie mi więcej! :D Na upartego pistacje można lekko wyczuć, ale kokos? ''Halo, czy ktoś tu widział kokosa?! Nie, wybacz...''

Mleczko jest pyszne, bardzo intensywne (aromaty wieeeem) i wciągające. Co prawda nie jestem w stanie wypić całej butelki na raz, bo swoją nadmierną słodyczą zamula na max'a, ale i tak jest przepyszne! Jeśli lubicie marcepan to jest to coś dla Was ;) Jeden z moich ulubionych smaków!
Polecam :)


Podsumowując:
10/10
Cena - ok. 3 zł
Czy kupię ponownie? - Tak

Milka Feine Kugeln Noisette

$
0
0
Czy tylko u mnie pada 24h na dobę? ;) Ta pogoda zaczyna mnie trochę dobijać, a brak słońca nieźle wprowadza w depresyjny nastrój. Widzę to po ludziach w szkole, domownikach, sobie, a nawet po moim biednym kociaku. Jego chora łapa na te zmiany pogody tak go boli, że nawet na niej nie staje :(
Nie tylko kot cierpi, ale i tatę na zmianę pogody bolą kręgi szyjne po licznych wypadkach, a moje niegdyś połamane kończyny dają o sobie znać...uch, byle do wiosny!

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Na okres świąteczny pojawiło się wiele nowości, które doprowadzały mnie do euforii, szczęścia i niezłej nadpobudliwości (pod względem łażenia po sklepach - biedny portfel). Z upragnieniem i niepokojem wręcz, czekałam na każda kolejną gazetkę promocyjną, aby zobaczyć co też to nowego pojawi się na święta. Najbardziej zaskoczyło mnie Tesco, bo to tam znalazłam masę niemieckich i brytyjskich łakoci. Najbardziej spodobały mi się pewne kuleczki z Milki, które mimo swojej ogromnej ceny, nie pozwalały mi spać po nocach. Kupiłam 4 rodzaje i do tej pory żałuję, że nie skusiłam się na pozostałe 2 warianty...cóż, tak to jest jak się odkłada zakupy ;) Zapraszam Was dziś na wersję nugatową! :)


Skład:



Wygląd: Malutka paczuszka jak na tą cenę, ale pięknie zaprojektowana w Milkowym stylu. Fioletowy kolor, ''okienko'' w kształcie choinki, a w środku 9 pralinek, swoją drogą dość sporych, w ślicznie ozdobionych papierkach. Kocham tak dopracowane szczegóły i to one zawsze przyciągają moja uwagę ;) No cóż, nie bez powodu mówi się, że człowiek je oczami (i kupuje też!).



Smak: W sumie już na początku wiedziałam czego się spodziewać, bo nugatową tabliczkę Milki jadłam (klik!). Wspominam ją bardzo dobrze, ale nie oczarowała mnie tak aby ją ponownie kupować. Była za słodka i jeśli chodzi o nugatową czekoladę to wybrałabym Ritter Sport, ale wracając...
Mój mózg stwierdził (a raczej podświadomość), że może się mylę, że jest duże prawdopodobieństwo innego smaku i, że te pralinki mogą smakować kompletnie inaczej (inny układ nadzienia, inna forma...). Czy się pomylił? Absolutnie nie! I za to kocham moją intuicję :D Zacznę od czekolady, która jest przesiąknięta nugatowym aromatem, a mleczność w niej jest po prostu boska. Aksamitna konsystencja tak działa na kubki smakowe, że nawet ogromna słodycz mi nie przeszkadza. Jest to dosyć gruba skorupka z czekolady, ale kompletnie mi to nie wadzi, bo jest idealna. Nadzienie to jeszcze większa bomba, bo to taka tłuściutka, kremowa i rozpływająca się w ustach orzechowa ambrozja. Idealny Nutellowy smak, lekka tłustość i perfekcyjna kremowość. Lindt może się chować ze swoimi Lindorkami! Ja zdecydowanie oddaję serce (żołądek) tym i bardzo się cieszę, że jeszcze trochę mi zostało! :D Boskie, na prawdę warto spróbować mimo ceny - polecam!


Podsumowując:
10/10
Cena - 8,99 Tesco
Czy kupię ponownie? - Liczę, że pojawią się za rok! ;)

Viewing all 936 articles
Browse latest View live